P: Kiedy zacząłeś się interesować historią?
O: Ciężko powiedzieć. W zasadzie to już w pierwszych klasach szkoły podstawowej - niejako przy okazji swoich pierwszych modelarskich przymiarek. Z braku cierpliwości modelarzem nie zostałem, ale pasja historyczna przetrwała do dziś ;)
P: Skąd zainteresowanie akurat PWS i Niemcami w okresie republiki weimarskiej?
O:Zainteresowanie pierwszą wojną światową zaczęło się pod koniec szkoły podstawowej. Wtedy nastąpiła kumulacja - zainteresowanie grami komputerowymi poświęconymi lotnictwu w I wojnie światowej, połączone ze znalezieniem pożółkłych zdjęć dziadka, pruskiego podoficera artylerii w czasie tej wojny. Do tego doszła (już bodaj trzykrotna) lektura "Przygód dobrego wojaka Szwejka".
Jeżeli chodzi o zainteresowanie okresem republiki weimarskiej, to wyniknęło ono z inspiracji mojego Promotora, prof. dra hab. Waldemara Rezmera. Zwrócił moją uwagę na zaniedbanie tej tematyki w polskiej historiografii. Niejako klamrą spinającą moje zainteresowania I wojną światową i rozpoczynane wówczas badania nad wojskowością niemiecką dwudziestolecia międzywojennego, była praca magisterska poświęcona generałowi Hansowi von Seecktowi.
P: Czy trudno jest być naukowcem?
O: Trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie, gdyż mam wrażenie, że bycie kimkolwiek innym byłoby dla mnie trudniejsze ;) Mimo iż z natury jestem niecierpliwy, bardzo lubię pracować całymi dniami w archiwum i przeglądać dokumenty czy siedzieć przed komputerem i pisać teksty na podstawie zebranych wcześniej materiałów. Trudności zaczynają się gdzie indziej - zależy kim chce się być ponad bycie naukowcem. Jeżeli nikim więcej, to chyba nie ma z tym problemu. Ja staram się być jeszcze mężem i ojcem. Wychodzi mi to różnie - czasem ciężko się oderwać od komputera i poświęcić czas rodzinie, czasem trzeba wyjechać na dłużej, by zebrać materiały. Rozłąka z żoną i córką była, jest i będzie dla mnie zawsze trudna. Paradoksalnie tęsknota pomaga mi w badaniach - traktuje ją jako cenę, którą zapłaciłem za dostęp do materiałów i staram się za tę cenę kupić, tj. zebrać, jak najwięcej.
P: Masz jakichś idoli - oczywiście w zakresie historii?
O: Z dzieciństwa wyniosłem Manfreda von Richthofena - dzielnego rycerza przestworzy. Sentyment do tej postaci pozostał mi do dzisiaj. Przy okazji pracy magisterskiej pojawił się oczywiście von Seeckt, którego cenię za zdecydowanie i stalowe nerwy. Jestem też pod wrażeniem Ludendorffa i jego charyzmy, niestety skończył on nieciekawie. W tych przypadkach nie można mówić o idolach, a raczej o postaciach, które mnie zaintrygowały.
P: Ile znasz języków?
O: Jeżeli chodzi o języki obce, to znam komunikatywnie niemiecki i angielski. W miarę wolnego czasu uczę się francuskiego, znam też podstawy rosyjskiego. Generalnie, przy odpowiedniej motywacji, jestem w stanie korzystać z literatury w tych czterech językach.
P: Lubisz internet?
O: Oczywiście że tak! Dzięki Internetowi poznałem wielu ciekawych ludzi, których pasją jest historia. Jako przykład mogę wskazać choćby autora świetnego "Passchendaele" - Krzysztofa Marcinka. No i oczywiście twórców Wydawnictwa Tetragon ;) Do tego trzeba wspomnieć o wszelkiej maści bibliotekach zdigitalizowanych, które dają nam dostęp do takich materiałów, o których jeszcze 10 lat temu można było jedynie pomarzyć.
P: Jak Ci się pracowało z TETRAGONEM nad Twoją książką "Reichsheer 1918-1926"?
O: Nie chcę, żeby wyszło na tanią reklamę, ale z TETRAGONEM pracowało mi się doskonale. Wielki ukłon w stronę Redaktora Tadeusza Zawadzkiego, który ze mną kilka godzin rozwiewał różne wątpliwości i sam uściślił niektóre kwestie terminologiczne.
Do Wydawcy mogłem zawsze zadzwonić w razie potrzeby, ale - co ważniejsze - w razie konieczności Wydawnictwo kontaktowało się ze mną, informując mnie na bieżąco o postępie prac nad książką czy wyjaśniając różne wątpliwości w tekście pracy. Dzięki temu zmiany redakcyjne nie były dla mnie zaskoczeniem.
P: Jakie zamiary na przyszłość?
O: Wielkim planem na przyszłość jest oczywiście kontynuowanie podjętej problematyki - czyli "Reichsheer na drodze do Wehrmachtu (1927-1934)". Prace nad tym projektem są już w toku - przeprowadzone zostały wstępne kwerendy archiwalne w Centralnym Archiwum Wojskowym w Warszawie oraz w Bundesarchiv-Militärarchiv we Fryburgu Bryzgowijskim. Do tego również kwerenda biblioteczna w Militärgeschichtliches Forschungsamt w Poczdamie. Mam nadzieję w 2010 roku pozyskać dalsze środki na kontynuowanie tych badań. Na horyzoncie pojawia się "Wehrmacht na drodze do wojny (1935-1939)", ale to daleka przyszłość.
Oprócz głównego nurtu pracuję również nad monografią bitwy nad Sommą do serii "Historyczne Bitwy" oraz przygotowuję tłumaczenie wspomnień oficera flotylli wiślanej z okresu I wojny światowej.